środa, 10 lipca 2013

Notes prowansalski i inne radości

Przyjemny dzień. Kameralnie, bez nadmiernej słodyczy, bez sztucznych uśmiechów. Spokojnie, tak po prostu. Jakby to było takie normalne i przyjemne kończyć dwadzieścia dwa lata.
Był słonecznikowy tort, któremu nie zdążyłam zrobić zdjęcia zanim go zjedliśmy i piękny słonecznik w prezencie. Swoją drogą, skąd wiedział, że kocham słoneczniki?

Lubię otrzymywać prezenty. Nie chodzi mi tutaj o prezenty, jako pewne materialne i namacalne przedmioty świadczące o jakimś tam statusie obdarowującego (czasem bardziej niż obdarowanego), ale o podarunki przemyślane i od serca. Takie, które mówią, że obdarowujący nas zna bądź pragnie poznać. Zna nasze gusta, upodobania, marzenia... Lubię, gdy podarunki zaskakują i są osobiste. Takie najbardziej zapamiętuję. Pióro z Watermana, które cudownie służy mi do dziś. Gdy nim piszę, przypominam sobie swoją radość już na widok samej niebieskiej torebki i tą myśl, o tym, jaki skarb się tam chowa. Jest moją pamiątką. To był prezent od najważniejszych dla mnie osób. Nic nie musiałam mówić. Oni po prostu wiedzieli. Babcia zawsze wiedziała.
Równie zaskoczona byłam, gdy jakiś czas później od innej Ważnej Osoby dostałam do niego pompkę i kałamarz z atramentem w kolorze encre bleu. Chociaż dostałam w życiu wiele niezwykłych prezentów, trafionych i cudownych, to ten jest najbardziej mój. Może komuś się to wydawać błahe, ale dla mnie to było coś bardzo wyjątkowego, bardzo osobistego i wzruszającego.

Dzisiaj otrzymałam już kolejny kałamarz atramentu. W sumie jest to teraz jedna z tych rzeczy, która zawsze będzie stanowiła dla mnie miły podarunek. Jest taka lista rzeczy, która mnie zawsze ucieszy. Do niej należy właśnie atrament encre bleu.

Zaskoczona zostałam jednak czym innym. Słonecznikiem, to już wiadomo, ale stałam się posiadaczką Notesu Prowansalskiego. Jest wyjątkowy. Pięknie wydany, doskonałe fragmenty szkiców Adama Wodnickiego, zdjęcia prowansalskiej Francji, zapach... Ma zdumiewający zapach, świeżo drukowanej książki. A przecież to notes. Jeszcze nie wiem, jakie moje myśli są godne tak pięknej oprawy, ale myślę, że wkrótce znajdzie swoje zastosowanie. Cieszy mnie to, że w świecie wszechpanującego kiczu i takiej okropnej tandety, powstają przedmioty po prostu... piękne i pełne takiego czarującego klimatu, tym bardziej, jeśli jest to... notes.

Można pomyśleć, że coś ze mną nie tak. Bo przecież, ile radości może sprawić człowiekowi notes i kałamarz atramentu encre bleu? Jednak, nieskromnie przyznam, że lubię w sobie tą umiejętność cieszenia się takimi drobnostkami i ciągle staram się doszukiwać radości w tym, co mnie otacza.

Wszystkiego dobrego z okazji moich dwudziestych drugich urodzin!

(swoją drogą, nadal się czuję tak samo, jak wtedy kiedy miałam 17 lat, więc może czas stoi jednak w miejscu?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz