sobota, 20 lipca 2013

Słoneczniki

Uważam, że opisywanie książek należy rozpocząć tuż po zakończeniu czytania. Relacja jest wtedy świeża i łatwiej przychodzi jej napisanie. Jednak, jak już Wam o tym wspomniałam, nie dałam rady dotaszczyć jeszcze tej książki do Krakowa. Dzisiaj, wykorzystując swój jednodniowy pobyt w domu, próbuje coś tam o niej stworzyć. Już trochę zapomniałam o emocjach jakie towarzyszyły mi w czasie jej czytania. Czy nie jest to najlepsza opinia? Czy nie macie tak, że są książki, o których, gdy tylko sobie przypominacie, macie motyle w brzuchu? No właśnie... Są książki, które wywołują we mnie skojarzenia podobne do pierwszych pocałunków, tych nieśmiałych, kiedy te przysłowiowe motyle łaskoczą przyjemnie.
A książka, o której zaraz opowiem... Może po kolei?

Rozjarzone słoneczniki, które wyrwane z ziemi, uwięzione w glinianym dzbanku powinny być smutne i zapomniane. Nie były. Wiły się jak żywe, a ich żółty kolor był tak promienny, tak nieujarzmiony - och, że aż chciałam ich dotknąć, Chciałam przesunąć palcami po płótnie, poczuć jego szorstkość, każdą grudkę farby, każdy wir i maźnięcie. Musnąć pieszczotliwie każdą linię i wypukłość, naniesioną jego ręką, prześledzić błękitne litery jego imienia.

Źródło: lubimyczytac.pl
Bohater, którego dzieła znają chyba wszyscy. Możemy mieć kubek z jego słonecznikami. Ręcznik, poduszkę, talerz. Ja mam pudełko, które sama zrobiłam. Nieistotne.
Vincent van Gogh. Wszyscy dobrze znamy tego pana.
Historia, którą także znamy wszyscy. Vincent van Gogh wręcza swojej ukochanej prostytutce Racheli zawiniątko. Tak, to jego ucho.
Jednak dlaczego by tak wszystko upraszczać? Może prostytutka wcale nie była zwykłą prostytutką, ale kimś ważnym dla niego? Może nie bez powodu to akurat ucho Vincent podarował dziewczynie?
 
Słoneczniki Sheremy Bundrick to opowieść skupiająca się głównie na etapie życia artysty w Arles. Narracja dosyć interesująca, bo historię poznajemy oczami właśnie Racheli, owej prostytutki. Są to jakby jej wspomnienia.

Słoneczniki w tej opowieści są kluczowym obrazem. Przewijają się przez wiele stron. Wyjątkowe są dla naszej narratorki, Racheli, ponieważ kojarzą jej się z rodzinnymi stronami. Wyjątkowe są również dla Gauguin'a, o którym wiemy, że przez jakiś czas gościł w żółtym domu i być może to on stał się przyczyną, dla której van Gogh obciął sobie ucho.

Autorka podkreśla, że wszelkie postacie w tej książce są fikcyjnie. Myślę, że dobrze zrobiła pisząc to. Pamiętajmy, nie mamy w rękach biografii a jedynie opowieść inspirowaną życiem artysty. Wiele tutaj fikcji i sam Vincent jest postacią nieco fikcyjną. Przecież skąd wiemy jakby zareagował na te wydarzenia, które autorka wymyśliła?
Trochę mnie dziwi, że Sheremy Bundrick, jako historyk sztuki, zdecydowała się napisać tą opowieść. Jak już wspomniałam, w większości jest fikcją a poza tym wyszło tutaj trochę takie tkliwe romansidło.
Jednak jako historyk sztuki wykreowała wiele fantastycznych, chociaż krótkich, to niezwykle trafnych opisów dzieł van Gogha. Te opisy są pełne jakieś takiej czułości i intymności. Spoglądamy na znane nam od dawna obrazy, oczami kobiety, która kocha artystę. To jest zdecydowany plus tej powieści.
Plusem jest także to, co zawsze podkreślam, przy tego typu opowieściach, że pobudzają nas do szukania i zadania sobie pytania: Czy tak było naprawdę? Zaczynamy wtedy wertować inne książki i przeszukiwać internet, aby odnaleźć przynajmniej podstawowe informacje o bohaterze książki. Zdaję sobie sprawę, że istnieje także ryzyko, że nikt z osób, które przeczyta tą książkę, nie pomyśli nawet, że to fikcja i będzie żyła w przekonaniu, że ta romantyczna historia wydarzyła się naprawdę.

Jak już przed chwilą napisałam, jest to romantyczna historia. Dla mnie trochę wybielająca Vincenta, bardzo po ludzku traktująca jego chorobę.

Podsumowując, całkiem niezła opowiastka do poczytania w drodze do pracy albo na plaży. Jednak nie oczekujmy zbyt wiele. Momentami tkliwa tak bardzo jak się tylko da, momentami ekscytująca, a czasem po prostu może nas nieco nudzić.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz